Józef Glemp fot. Andrzej Hrechorowicz/PAP |
Do konkordatu można podchodzić życzliwie i nieżyczliwie. Obecne władze, w większości pochodzące z wrogich lub niechętnych Kościołowi grup politycznych, z trudem mogłyby się zdobyć na życzliwość. Znane jest przysłowie: "gdy się chce psa uderzyć, kij na niego się znajdzie". Obserwuję szukanie tego kija.
Można się dziwić, że Kościoły niekatolickie podjęły się zorganizowania sympozjum na Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej atakującego konkordat, stając się jak zazwyczaj, instrumentem dla sił politycznych, nie zważając na konsekwencje w ruchu ekumenicznym. [...]
[Słowo, 4 stycznia 1994, nr 2 | źródło: Janik Czesław (oprac.), Konkordat polski 1993. Wybór materiałów źródłowych z lat 1993-1996, Instytut Nauk Politycznych UW, Warszawa 1997, s. 513.]
***
Komentarz redakcji:
Inne Kościoły słusznie protestowały przeciwko uprzywilejowaniu Kościoła rzymskokatolickiego. Warto zwrócić uwagę na to, że za tę "zbrodnię" Glemp przewiduje karę w postaci "konsekwencji w ruchu ekumenicznym".
KK uznaje tylko jeden system sprawowania władzy - autorytaryzm, z zaznaczeniem, że zawsze to ma być autorytaryzm katolicki, niezależnie od zarządzanej przestrzeni, czyli przestrzeni kościelnej, państwowej, europejskiej czy światowej.
OdpowiedzUsuńNa razie tylko kosmos pozostaje poza zakusami hierarchów.
Wielka szkoda, że Polacy nie znaleźli kija - na zachłannych, bezbożnych biskupów i, że nie zapędzili ich do kruchty gdzie jest ich miejsce.
OdpowiedzUsuń